W potrzasku przydzielonych ról – o spektaklu „Nuda” Kompanii Finzi Pasca

Published: 25.02.2023

BACK

Jeden z elementów scenografii Hugo Gargiulo pozostaje przez cały spektakl niezmienny. To cztery znajdujące się na proscenium sterty dużych podłużnych neonówek, które zależności od potrzeb świecą, gasną albo migają. Przestrzeń ta jest oddzielona od tej z tyłu sceny, co zauważamy już na początku spektaklu, gdy na scenę wychodzą jego bohaterki – sympatyczne bliźniaczki w kwiecie wieku. Pierwsza z nich informuje nas, że jej siostra urodziła się od razu ubrana i całe życie marzyła o świętości, sugerując, że przyszła na ten świat, jak sugeruje tytuł – naga (nuda z wł.). Już te pierwsze kwestie aktorek jasno komunikują nam, że teatr, którego będziemy świadkami, nie będzie realistyczny, że tekst i zbudowana na jego bazie opowieść stanie się czymś więcej. I tak „naga” kobieta ubrana jest w czerwoną sukienkę z motywami kwiatowymi, jej siostra w taką samą, tylko że czerwień zamieniono w biel. Symbolika kolorów wydaje się nie być w tym spektaklu skomplikowana, ale to w zasadzie jest tu zaletą. Jedna siostra jest więc niewinna, od razu wie, czego chce, druga jest pełna wątpliwości, pragnień, doświadczeń, nie bardzo mając świadomość, kim jest i jakie są jej pragnienia. Chłód i biel świętości skontrastowane z gorącem i czerwienią życia. Koncept ten po chwili wydaje się jednak przewrotny, dowiadujemy się bowiem, że bohaterki w swej opowieści będą powoli zanurzały się w oceanie własnej pamięci, wspominając epizody ze swojego życia. Przewrotność zaś wydaje się tu polegać przede wszystkim na tym, że choć zaczynają nam opowiadać swoją historię od końca, sugerując swoim pogodnym stylem wypowiedzi, że to opowieść osobiście już dla nich zamknięta i przerobiona, same desperacko jej potrzebują, bo wciąż nie poradziły sobie z porzuceniem ról, które brutalnie narzucono im przy urodzeniu. Ruszą więc w podróż po własnym – kobiecym – życiu, którego największą tragedią jest właśnie to, że zostaje ono błazeńsko wpisane pomiędzy ciągłe odgrywanie świętej albo kurwy, jakby oprócz tych wyeksploatowanych na różne sposoby figur nie było już niczego innego. I choć po obejrzeniu spektaklu możemy się zachwycać pięknem i poetyckością owej podróży, gorycz tego zapętlonego, niemożliwego do przerwania doświadczenia zostaje gdzieś na dnie duszy, nie pozwalając odczuwać tylko czystej przyjemności oglądania Nudy. Czyżby więc opowiadanie swojego życia, nieważne przyjemnego czy bolesnego, było jedyną drogą do jego zrozumienia, które wydaje się pierwszym, niezbędnym krokiem do wolności i szczęścia? Nie wiem, choć wydaje mi się, że akurat zespół Daniele Finzi Paski jest o tym przekonany i głęboko w tę misję sztuki wierzy.

Jedna z bohaterek zaczyna swój powrót do przeszłości, podnosząc jedną z neonówek i delikatnie się na niej opierając. Gdy zaczyna mówić, neonówka się zapala, a my już wiemy, że owe sterty porzuconych lamp to nic innego, jak stosy zalegających w pamięci wspomnień, wydobywanych w miarę potrzeb z jej nieskończonego oceanu. W tym samym czasie w tylnej części sceny pojawiają się dwie młode dziewczyny, podobne do siebie i ubrane w takie same sukienki jak bliźniaczki – i już wiadomo, że istotą koncepcji Finzi Paski będzie nie tylko opowieść bohaterek, lecz przede wszystkim ich konfrontacja z samymi sobą sprzed lat. Sprawdzić, kim były kiedyś, a kim są dzisiaj, co z tego młodzieńczego głodu życia im zostało, jakie marzenia udało im się zrealizować, jakie cele osiągnąć. I znów Finzi Pasca jest przewrotny, bo z jednej strony kostiumy bohaterek świadczą, że wciąż pozostały sobą – pełnymi życia kolorowymi dziewczynami, że gdzieś w głębi duszy się nic nie zmieniły, z drugiej – że kostiumy te są w gruncie rzeczy ich więzieniem, niczym więcej niż uniformem patriarchalnych ról, wyznaczonych im w naszym świecie.

Nim jednak dojdziemy do tych smutnych wniosków, bliźniaczki jeszcze raz przeżyją swoje życie. A będzie ono spektakularne, gdyż Daniele Finzi Pasca opowie je nam za pomocą teatru opartego na elementach cyrkowych, m.in. szeroko pojętej akrobatyce, występach klauna czy iluzjonistycznie potraktowanym popisie człowieka gumy. A wszystko to połączone ze znakomitym wątkiem teatru lalek. Czyli specjalność zakładu pod szyldem Daniele Finzi Paski. Osobiście było dla mnie w tym spektaklu za dużo tekstu, wyrzuciłbym pewnie tak gdzieś połowę słów, bo powiedzmy to sobie jasno – przy takim mistrzostwie formy, jaką prezentuje szwajcarska kompania, żal mi było każdej przegadanej minuty. Zwłaszcza że w dzisiejszym świecie pod powiekami zostają nam głównie obrazy, słowa zaś tylko szeleszczą i szeleszczą, i niewiele z tego wynika. A przy tym budują mur ze stereotypów, zza którego bohaterki Nudy każdego wieczoru próbują się bezskutecznie wydostać.

Tomasz Domagała

domagalasiekultury.pl

                                                                                                                               Zdjęcia A. Kaczmarz

BACK